Ostatni dzień rozpoczynamy od spokojnego śniadania. Dalsza część trasy prowadzi nas na wysokość 1215 metrów, ale po cichu wiemy, że jeszcze dziś damy radę. W dobrym nastroju i rozmawiając dziarsko, podążamy za znakami Stoneman przy pięknej pogodzie. Na skrzyżowaniu Katja głośno woła i kieruje nas z dala od szlaku. Po zaledwie trzech minutach nagle stajemy na wieży widokowej pośrodku ogromnego krajobrazu wrzosowisk. Zatrzymujemy się na chwilę. Ale każdy z nas chce kontynuować, ponieważ słyszymy już wołanie Stoneman Trophy. Po raz drugi mijamy uroczy przystanek wypoczynkowy specjalnie dla wszystkich Stonemanów i Stonemanek. Prywatny ogród z leżakami pod drzewami owocowymi, lodówki z napojami i batonikami czekoladowymi, a nawet Wi-Fi zachęcają do dłuższej przerwy. Rozmawiamy z innymi rowerzystami, którzy podróżują na Stoneman MTB lub Road, dzieląc się naszymi doświadczeniami i przygodami. To jak spotkanie ze starymi przyjaciółmi, od razu czujesz się połączony. Ale w pewnym momencie naprawdę musimy ruszyć dalej. Pedałujemy przez długą dolinę wzdłuż pięknego strumienia, gdy nagle przed nami otwiera się ogromny szutrowy podjazd. Zaciskamy zęby, bo nikt tak naprawdę nie chce wysiąść. I rzeczywiście, wszystkim się udaje, a w nagrodę mamy widok na nasz ostatni punkt kontrolny - Fichtelberghaus. Nachylenie jednak nie odpuszcza, a niebo nad nami ciemnieje. Im bardziej zbliżamy się do celu, tym bardziej ryczy z góry. Kiedy jesteśmy prawie na szczycie, niebo się otwiera, ale nie pozwalamy, by zepsuło nam to dobry nastrój - zwłaszcza nie teraz!
Komentarze
Chcesz podzielić się swoimi wrażeniami z innymi gośćmi? Zespół Spółki Promocji Saksonii będzie wdzięczny za wszelkie podpowiedzi, wskazówki i wrażenia z urlopu.